Chleba naszego powszedniego

Chleba naszego powszedniego

Chleb, chlebek, chlebuś itd… W polskim języku chleb i jego zapach kojarzony jest z czymś pozytywnym, ciepłym i domowym. Dostatek chleba zawsze kojarzył się nam z dobrobytem

i zdrowiem. Tymczasem, jak jest naprawdę?

Naprawdę to od czasu jak w jadłospisie ludzi pojawiły się zboża i produkty zbożowe ludzie zaczęli chorować i krócej żyć.

Od szeregu miesięcy nie jem chleba, ani żadnych wypieków zbożowych, ciastek etc. Jeszcze do niedawna nie było dnia żebym nie kupował bochenka świeżego chleba zwracając przy tym uwagę, by był świeży i możliwe dobrze wypieczony. Nie jem chleba i żyję. Mało tego, czuję się znacznie lepiej i absolutnie nie czuję potrzeby zjedzenia kromki chleba…

To co tutaj wam opowiem, tego żaden lekarz wam nie powie –nie, nie dlatego, że nie chce wam powiedzieć, ale dlatego, że po prostu tego nie wie. Mało kto wie w ogóle o negatywnym wpływie pszenicy i innych zbóż na zdrowie ludzi. Potwierdza tę tezę w swojej książce

Wheat Belly (Pszeniczny Brzuch) dr William Davis i potwierdzają to już całe rzesze niezależnych badaczy.

Kapłani w starożytnym Egipcie używali pszenicy do wywoływania halucynacji. Wszystkie produkty z pszenicy ‒ chleb, makaron czy pizza ‒ zawierają peptydy opioidowe oddziałujące na mózg i powodujące uzależnienie.

Pszenica, produkty zbożowe, ale też produkty mleczne zawierają peptydy opioidowe oddziaływujące na receptory endorfiny w mózgu. Peptydy te uzależniają fizycznie, co powoduje uzależnienie, astmę, otyłość, apatię, ignorancję i drętwienie. To samo dotyczy beta-karbolin z przygotowywanych potraw.

Czym są peptydy opioidowe? https://pl.wikipedia.org/wiki/Opioidy

To cały szereg różnych substancji organicznych, które uzależniają, tak samo jak znana powszechnie morfina…

Aby mieć ostry i badawczy umysł, nie powinniście spożywać ani nabiału, ani produktów zbożowych, a szczególnie pszenicy. Nie potrzebujecie tej „żywności” w ogóle.

Już antyczni władcy wiedzieli, że ludzie będą potulni, otumanieni i senni, jak długo będą karmieni chlebem. A przecież pszenica to chleb nasz powszedni. Jest jedną z najważniejszych roślin uprawianych na świecie. Zaspokaja 20 proc. zapotrzebowania kalorycznego mieszkańców Ziemi, a przy okazji błyskawicznie podnosi poziom cukru we krwi. Pszenica jest wiązana

z zapaleniem stawów, chorobami serca, próchnicą, chorobami przyzębia, stanami zapalnymi,

stwardnieniem rozsianym itd. Włos się jeży na głowie…

Pszenica – podstępna roślina

Rośliny nie czekają potulnie na to, aż ktoś raczy je zjeść. Stosują mnóstwo taktyk odstraszania napastników. Niektóre zawierają trucizny, inne mają owoce o twardej skórze lub liście

z kolcami. Pszenica usypia i otumania napastników przy użyciu peptydów opioidowych. Są one tak silne, że czasem udaje się złagodzić objawy choroby u schizofreników za pomocą diety bezglutenowej.

Naukowcy z Uniwersytetu Medycznego w Ottawie obarczają pszenicę odpowiedzialnością za przyczynianie się do rozwoju cukrzycy. Podczas badań obserwowali reakcję obronną organizmu, podając badanym produkty mączne. Wykazali, że prawie wszyscy uczestnicy eksperymentu, u których wystąpiła niepożądana reakcja na białko pszenicy, posiadali gen związany z ryzykiem cukrzycy. Badania potwierdziły wcześniejsze prace doktora Frasera Scotta, który udowodnił, że dieta uboga w produkty zawierające pszenicę skutecznie obniża ryzyko rozwoju tej choroby.

Na tym pułapki pszenicy się nie kończą. Na świecie rozpowszechniona jest bowiem alergia na pszenicę. Bardzo podstępna, bo należy do alergii maskowanych – jej objawy trudno z pszenicą połączyć, a są to m.in. nadęty brzuch, depresja lub zmiany nastroju, biegunka lub zaparcia, wysypka, bóle stawów i mięśni.

Najbardziej znanym wrogiem pszenicy jest dr Wiliam Davis, autor książki „Dieta bez pszenicy”. Na pytanie, dlaczego trudno nam zrezygnować z chrupiących bułek na śniadanie, odpowiada: „Pszenica jest wyjątkowym pokarmem, gdyż w ciekawy sposób wpływa na mózg, wywołując skutki podobne do działania opiatów. To tłumaczy, dlaczego niektórym ludziom niezwykle trudno jest wyeliminować ją z diety. Nie chodzi wyłącznie o brak determinacji, niedogodności czy przełamanie ugruntowanych nawyków; to kwestia zerwania związku z czymś, co przejmuje kontrolę nad twoją psychiką i emocjami w sposób zbliżony do tego, w jaki heroina panuje nad zrozpaczonym narkomanem”.

Ustalenia dr Davisa mogą przerazić wszystkich amatorów białego pieczywa: „Dwie kromki pełnoziarnistego chleba pszenicznego podnoszą cukier bardziej niż biały cukier, bardziej niż wiele czekoladowych batonów. Aż dziw bierze, że mimo to dietetycy wciąż zalecają zwiększone spożycie pełnoziarnistego pieczywa. Im więcej pszenicy jesz, tym wyżej i częściej rośnie

u ciebie poziom cukru we krwi. Spożywanie pszenicy, które nam się zaleca, jest odpowiedzialna za epidemię cukrzycy, która niebawem dotknie na całym świecie kilkaset milionów ludzi”.

Dr Davis obarcza mąkę odpowiedzialnością za powstawanie próchnicy. Mąka jest wspaniałą pożywką dla bakterii w jamie ustnej. Tajemniczy uśmiech Mony Lisy naukowiec tłumaczy tym, że dama z portretu musiała mieć zamknięte usta, bo ukrywała brzydkie, popsute zęby, podobnie jak wszyscy arystokraci o zaciśniętych wargach namalowani na portretach z tamtego okresu.

Doktor przypomina także, że ziarna pszenicy zawierają kwas fitynowy, który łączy się w organizmie z żelazem, cynkiem, wapniem i magnezem i tworzy z nimi nierozpuszczalne sole. Uwięzione w nich minerały stają się bezużyteczne, a przy ich niedoborze ludzie mają krzywicę, osteoporozę i anemię.

Wiliam Davies pisze: „Ci, którzy zrezygnowali z pszenicy, opowiadali mi o zmianach na lepsze: ustępowały u nich bóle stawów, cofał się artretyzm, znikały przewlekłe wysypki; astma cofała się na tyle, że niektórzy mogli odstawić inhalatory; znikały przewlekłe infekcje zatok przynosowych; ustępowała opuchlizna nóg; znikały ciągnące się latami migreny i bóle głowy”.

Historycy jednogłośnie twierdzą, że choć ludzie są wszystkożerni, przez miliony lat odżywiali sie głównie pokarmem pochodzenia zwierzęcego. Do czasów neolitu, czyli około 10 000 lat temu, nasi przodkowie prowadzili koczowniczy tryb życia, polując i zbierając dziko rosnące rośliny. Głównym źródłem białka i tłuszczów była dla nich dziczyzna. Uzupełnienie diety stanowiły owoce i bulwy, zawierające dużo błonnika oraz węglowodany o niskim indeksie glikemicznym. Większość historyków jest zgodna, ze ludzie epoki neolitu zjadali także warzywa (przede wszystkim liściowe oraz kiełki), a od czasu do czasu – nasiona dzikich zbóż. Obydwa rodzaje pokarmów miały niski IG.

Codzienne zajęcia wymagały zużywania dużej ilości energii, nie tylko dlatego, ze nasi przodkowie wykonywali ciężką prace fizyczną, ale także, że żyli w niezwykle ciężkich warunkach, narażeni na gwałtowne zmiany pogody. Zastanawiające jest, ze przez miliony lat, aby zaspokoić wysokie zapotrzebowanie na energię, ludzie spożywali stosunkowo niewiele węglowodanów, w tym żadnych wolnoprzyswajalnych, które przez współczesnych specjalistów od żywienia uważane są za podstawę prawidłowej diety.

Wraz z pojawieniem sie osiadłego trybu życia człowiek został zmuszony do ograniczenia swojej aktywności. Ta rewolucyjna zmiana nie pozostała bez wpływu na stan zdrowia naszych przodków. Ograniczenie liczby uprawianych i spożywanych produktów roślinnych spowodowało pojawienie się niedoborów pokarmowych, które wpłynęły na skrócenie życia.

Co więcej – rolnictwo (nawet na żyznych i dobrze nawadnianych glebach delty Nilu, Tygrysu

i Eufratu) wymagało większego wysiłku fizycznego niż polowanie, nawet na duże zwierzęta górnego paleolitu. Prymitywny człowiek żył w harmonii z Naturą. Kiedy zwierzęta, na które polował, migrowały, on wędrował za nimi. Wybierając osiadły tryb życia narzucił sobie nowe ograniczenia. Porzucając pierwotny Raj rolnicy – hodowcy stanęli przed nowymi wyzwaniami. Musieli zmagać sie z kapryśną pogodą, niskimi plonami i mało żyzną glebą. Biblijna przypowieść o siedmiu chudych latach doskonale ilustruje zagrożenia związane ze zmianą trybu życia. Nowe wymagania wymusiły wypracowanie – używając współczesnego języka

– odmiennej polityki rodzinnej i produkcyjnej. Rolnicy, bojąc sie, ze nie będą mieli co jeść, starali sie wyprodukować więcej, niż potrzebowali, zatrudniając dodatkową siłę roboczą. Nieświadomi, jakie będą konsekwencje takiego działania, wpadali w błędne kolo, kładąc podwaliny pod niekontrolowany wzrost liczebności ludzkiej populacji, co gwałtownie zwiększało ryzyko wystąpienia okresów głodu, szczególnie, gdy przychodziła klęska nieurodzaju.

Bogaci mieszkańcy Państwa Faraonów mieli większy dostęp do bardziej zróżnicowanego jedzenia, podczas gdy biedota odżywiała sie głównie produktami zbożowymi, warzywami

i nasionami roślin strączkowych.

Dzięki nowoczesnym metodom badawczym wiemy dziś, ze stan zdrowia starożytnych Egipcjan był katastrofalny, w każdym razie jeśli chodzi o tych, których dieta składała sie głównie ze zbóż będących źródłem węglowodanów. Badania mumii i informacje odczytane z papirusów pozwalają przypuszczać, ze średnia długość życia mieszkańców kraju nad Nilem wynosiła poniżej 30 lat. Wielu cierpiało z powodu chorób zębów, arteriosklerozy, chorób serca, a nawet otyłości. Dowody na to można znaleźć w Muzeum Kairskim, gdzie w jednej z sal zgromadzono posągi przedstawiające otyłych przedstawicieli niektórych grup etnicznych, wchodzących w skład starożytnego państwa egipskiego. Porównajmy te dane ze stanem zdrowia północnoamerykańskich Indian, albo Aborygenów, którzy nie znali pszenicy i odżywali się zupełnie inaczej. Indianie dożywali nierzadko stu lat. Dopiero cywilizacja białego człowieka przywlokła im wszystkie choroby…

Zawsze, ilekroć aparat państwowo –medyczno –dietetyczno -farmaceutyczny formułuje

i nagłaśnia jakieś zalecenia, bezpieczniej jest postępować dokładnie na odwrót. Przynajmniej do czasu, aż można je będzie zweryfikować na podstawie kilku, co najmniej niezależnych źródeł. Bestsellerowa książka Wheat Belly (Pszeniczny Brzuch) jest kolejnym dowodem na roztropność takiej postawy. Jej autor, dr William Davis, na co dzień praktykujący kardiologbloger, obala wypromowany przez urzędową dietetykę mit, że pełnoziarniste pokarmy są zdrowe i dlatego powinny być podstawą codziennej diety.

Davis udowadnia, że zarówno praktyka lekarska, jak i współczesna wiedza naukowa dostarczają niezbitych dowodów na to, że zboża, a zwłaszcza pszenica, są źródłem „nieuleczalnych” schorzeń przewlekłych (np. nadciśnienie, cukrzyca, choroby serca, migreny, bóle stawów, artretyzm, alergie itp.), wobec których sfarmaceutyzowana medycyna jest bezradna.

Niskotłuszczowa dieta oparta na zbożach wpędza ludzi w chorobę, a chorym nie pozwala wyzdrowieć, zwiększając jedynie ich zależność od lekarstw.

W ciągu ostatnich 50 lat tradycyjną pszenicę korporacje zamieniły w produkt hybrydowy – opłacalny, odporny i wydajny, ale praktycznie bez związku z pierwowzorem. Jakie intencje stały za biologiczno-genetyczną modyfikacją pszenicy? W latach 60-ch na Zachodzie zaczęto podsycać medialnie strach przed rzekomym przeludnieniem i głodem na świecie. Zwiększoną uprawę zbóż zaczęto przedstawiać, jako jedyny ratunek ludzkości, przeciwstawiając ją „szkodliwej” hodowli bydła i produkcji mięsa. W atmosferze tamtej histerii rządy „wysoko rozwiniętych państw zaczęły inwestować olbrzymie kwoty w badania naukowe mające na celu „ulepszanie” roślin i zwiększanie plonów. I to się udało –średni plon z hektara potrafi być dzisiaj dziesięciokrotnie wyższy niż jeszcze 100 lat temu.

Za sprawą genetyki i biotechnologii pszenicę zmodyfikowano do tego stopnia, że ta nowa roślina tylko dla niepoznaki wciąż nosi nazwę „pszenica”. Podobnie jest z innymi zbożami.

Na świecie zbiera się ogółem 2180-2200 milionów ton zbóż, z tego około 650 milionów ton ziaren pszenicy, co daje jej trzecie miejsce po ryżu i kukurydzy. W strukturze zasiewów na świecie pszenica zdecydowanie zajmuje pierwsze miejsce z powierzchnią 220 milionów hektarów.

Ktoś te wszystkie zboża musi zjeść; żeby produkcja i dystrybucja się opłacały, potrzebny jest popyt. To wielki, korporacyjny biznes. I w tej potrzebie należy upatrywać rzeczywistych przyczyn, dla których „pełnoziarniste produkty zbożowe” zostały rozpropagowane przez aparat państwowo-medyczny na całym świecie jako „zdrowa żywność” i stały się podstawą piramidy żywieniowej opracowanej przez amerykańskie ministerstwo rolnictwa (ang. USDA) na początku lat 80-tych. Trzeba pamiętać, że zadaniem USDA, podobnie jak każdego innego ministerstwa rolnictwa na świecie, jest przede wszystkim promocja wyrobów rodzimego rolnictwa, z których dominująca część to właśnie zboża, kukurydza i ryż. Nic dziwnego, że piramida „zdrowego odżywiania” opracowywana przez ministerialnych urzędników zaleca spożywanie głównie tych produktów.

Przypomnijmy, że po raz pierwszy publiczne rekomendacje dotyczące zwiększonego spożycia zbóż sformułowała w 1977 roku komisja Senatu USA pod przewodnictwem senatora Georga Mc Governa, który uchodził za przedstawiciela lobby producentów zbóż w amerykańskim senacie. Po przyjęciu przez senatorów dokumentu pt. „Cele żywieniowe dla Stanów Zjednoczonych” w propagowanie zbóż, jako „zdrowej żywności”, automatycznie zaangażowały się wszystkie instytucje rządowe, związane z państwem ośrodki naukowo-medyczne oraz niektóre uniwersytety, zwłaszcza te zainteresowane promocją „hipotezy tłuszczowo-cholesterolowej”. Zaangażowanie środowisk naukowych okazało się bardzo skutecznym zabiegiem, ponieważ nadało polityczno –ekonomiczno -ideologicznym działaniom rządu USA naukowo-medyczną podbudowę. Dzięki temu zboża można było teraz propagować pod pretekstem „troski o zdrowie”, a konkretnie „wojny z tłuszczem i cholesterolem”. Od strony marketingowej strategia ta okazała się niezwykle efektywna – ludzie chętniej wierzą naukowcom niż urzędnikom czy politykom. I nie ma przy tym znaczenia, że w dzisiejszym świecie role te uległy głębokiemu przemieszaniu.

Książka W. Davisa Wheat Belly to kolejne potwierdzenie tego, że niskotłuszczowa dieta oparta na zbożach wpędza ludzi w chorobę, a chorym nie pozwala wyzdrowieć, zwiększając jedynie ich zależność od lekarstw.

Za sprawą gwałtownej ekspansji rolnictwa, współczesny świat, oprócz kukurydzy i ryżu, „stoi dziś pszenicą”. Jej uprawy objęte są wielkimi dotacjami finansowymi, a producenci pszenicy to jedno z najbardziej wpływowych lobby producenckich oddziałujących na świat polityki, gospodarki oraz nauki.

Zgodnie z informacjami z portalu „pszenica.info.pl”, spożycie globalne pszenicy na osobę wynosi dziś ok.70 kg rocznie. Dr Micheal Eades, lekarz i autor książek o zaletach żywienia niskowęglowodanowego, który na swoim blogu napisał pozytywną recenzję Wheat Belly, przytacza dane, według których przeciętny obywatel świata zachodniego (Ameryka,  Europa) zjada dziś ok. 360 bochenków pszenicznego chleba rocznie. Półki sklepów uginają się od rozmaitych produktów zawierających pszenicę. I nie chodzi tylko o mąkę oraz jej wypieki (chleb, bułki, bagietki itp.), o rozmaite ciastka, ciasta i ciasteczka, a również o przeróżne rodzaje płatków śniadaniowych. Pszenica jest dziś składnikiem wielu rodzajów żywności przetworzonej, nawet sosów do mięs. Jeśli dodamy do tego piwo, okaże się, że tylko ułamek powierzchni          w sklepach spożywczych zajmują pokarmy wolne od zbóż, w tym pszenicy.

oficjalna piramida żywieniowa, opracowana przez USDA. Kompletnie zła…

Mamy zatem sytuację, w której, niemal codziennie – czy to robiąc zakupy w lokalnym sklepie, czy odwiedzając ulubioną restaurację – chcąc nie chcąc buszujemy w zbożach, często nawet o tym nie wiedząc. Tym bardziej może zainteresować naszych czytelników wywiad (część 1część 2), jakiego dr William Davis, autor książki Wheat Belly, udzielił Tomowi Naughtonowi, autorowi znanego filmu Fat Head (w polskiej wersji Grubi, nie głupsi). Przytaczamy poniżej obszerne fragmenty tej rozmowy, która dotyczy zdrowia, diety, nauki, medycyny i polityki – czyli zagadnień, które są w dzisiejszym świecie ze sobą nierozerwalnie związane.

ulotkę ze wskazówkami mówiącymi, w jaki sposób mają wyeliminować z diety pszenicę i jak uzupełnić utracone w ten sposób kalorie jedząc więcej zdrowych pokarmów takich jak warzywa, orzechy, mięso, jaja, awokado, oliwki, oliwa z oliwek itp. Po trzech miesiącach wracali do mnie z niższym poziomem glukozy we krwi na czczo oraz niższym stężeniem hemoglobiny A1c, która odzwierciedla poziom cukru z ostatnich 60 dni. Niektórzy „cukrzycy” stawali się „nie-cukrzykami”. Podobnie działo się u „przedcukrzyków”. Zwykle wracali też ważąc ok. 15 kg mniej.

Ale nie tylko to. Ci, którzy zrezygnowali z pszenicy, opowiadali mi o innych zmianach na lepsze: ustępowały u nich bóle stawów, cofał się artretyzm, znikały przewlekłe wysypki; astma cofała się na tyle, że niektórzy mogli odstawić inhalatory; znikały przewlekłe infekcje zatok przynosowych; ustępowała opuchlizna nóg; znikały ciągnące się latami migreny i bóle głowy; dochodziło do złagodzenia objawów choroby refluksowej przełyku oraz zespołu jelita drażliwego. Na początku tłumaczyłem pacjentom, że to tylko zbieg okoliczności. Ale to samo powtarzało się tyle razy, że nie mogło być dziełem przypadku. Było to ewidentnie powtarzalne zjawisko.

Na przykład, poddając nasiona pszenicy i embriony działaniu przemysłowej trucizny o nazwie azydek sodu, wywołuje się w jej kodzie genetycznym mutacje. Ale czym jest azydek sodu? Zgodnie z zaleceniami specjalistów z Centrum Kontroli Chorób (ang. Centers for Disease Control) osoby, która połknęła tę substancję i przestała wskutek tego oddychać, nie wolno ratować za pomocą sztucznego oddychania, ponieważ grozi to śmiertelnym zatruciem ratownika. Należy pozostawić ją samej sobie, aż umrze. A jeśli ofiara wymiotuje, nie wolno spłukiwać wymiocin w zlewie, ponieważ może dojść do eksplozji, co się zdarzało. Tak więc kiedy poddamy pszenicę działaniu azydku sodu, otrzymujemy mutacje, do której dochodzi w procesie tzw. mutagenezy. Ziarna i embriony pszenicy poddaje się również działaniu promieniowania gamma oraz wysokich dawek promieniowania rentgenowskiego. Wszystkie te metody klasyfikowane są dziś jako „hybrydyzacja” lub, co jeszcze bardziej mylące, jako „tradycyjne metody hodowli roślin” (ang. traditional breeding techniques). Nie wiem jak u was, ale krzyżowanie się między ludźmi, których znamy, nie polega na wzajemnym traktowaniu się truciznami, ani na spędzaniu romantycznej nocy w cyklotronie dla wywołania mutacji

w potomstwie.

Przykład 1. (wywiad z jednym z pacjentów dr.  Davisa). Proszę opisać jak zmieniła się Pańska kondycja fizyczna i zdrowie od czasu, kiedy przestał Pan jadać pszenicę.

14 kg temu, kiedy jeszcze byłem entuzjastą „zdrowych pełnoziarnistych pokarmów zbożowych”, stale zmagałem się z trudnościami z koncentracją i brakiem energii. Kawa, spacery i ćwiczenia fizyczne były moim sposobem na walkę z powracającą otępiałością. Wyniki badań stężenia cholesterolu odzwierciedlały moje zamiłowanie do produktów pszenicznych: HDL 27 mg/dl (bardzo mało), trójglicerydy 350 mg/dl (BARDZO dużo), a poziom cukru w granicach cukrzycy (161 mg/dl). Miałem wysokie ciśnienie krwi ok. 150/90, a wszystkie dodatkowe kilogramy nosiłem wokół pasa. Był to mój własny, typowy pszeniczny brzuch.

Rozstanie z pszenicą umożliwiło mi zrzucenie niechcianych kilogramów wokół pasa, poziom cholesterolu we krwi zmienił się na lepsze (HDL 63 mg/dl, trójglicerydy 50 mg/dl, LDL 70 mg/dl), poziom cukru spadł do 84 mg/dl, a ciśnienie krwi ustabilizowało się na poziomie 114/74 – wszystko bez lekarstw. Innymi słowy, to, co wymagało naprawy, naprawiło się samo. Odzyskałem też zdolność koncentracji. Potrafię się teraz skupić na czymś tak długo, że moja żona krzyczy na mnie, żebym przestał. Koniec końców, w wieku 54 lat czuję się lepiej niż wtedy, kiedy miałem lat 30.

Pszenica stanowi problem u ludzi, którzy wierzą, że jedzenie dużych ilości „zdrowych pełnoziarnistych produktów zbożowych” jest zdrowsze od jedzenia cukru.

Dwie kromki pełnoziarnistego chleba pszenicznego podnosi cukier bardziej niż biały cukier, bardziej niż wiele czekoladowych batonów. Aż dziw bierze, że mimo tego dietetycy wciąż zalecają zwiększone spożycie pełnoziarnistego pieczywa. Im więcej pszenicy jesz, tym wyżej i częściej rośnie u ciebie poziom cukru we krwi. To prowadzi do większych i częstszych wyrzutów insuliny do krwi, co z czasem wywołuje oporność na insulinę. A taki stan prowadzi wprost do cukrzycy.

Co ważne, te wysokie skoki stężenia cukru we krwi są szczególnie szkodliwe dla komórek beta trzustki, które odpowiadają za produkcję insuliny. Zjawisko to nazywa się glukotoksycznością. Komórki beta mają niewielką zdolność do regeneracji. Powtarzające się ataki glukotoksyczności zmniejszają liczbę zdrowych, produkujących insulinę komórek. Na skutek tego poziom cukru pozostaje na stałym, coraz wyższym poziomie, nawet na pusty żołądek. W ten sposób powstaje przedcukrzyca, prowadząca do cukrzycy.

Przyjęcie diety opartej na zbożach spowodowało, że ludzie stali się niżsi, grubsi i bardziej chorowici niż w czasach przedbiblijnych, czyli wtedy kiedy współczesna, zmodyfikowana pszenica jeszcze nie istniała. Czy zatem pszenica zmieniła się z dobrej żywności na złą, czy raczej ze złej żywności na jeszcze gorszą?

Pszenica nigdy nie była dobrą żywnością dla człowieka i jej spożycie zawsze wywoływało wiele negatywnych skutków u części populacji. Jednak dzisiejsza pszenica to już pokarm fatalny, szkodliwy dla zdrowia niemal u wszystkich.

Od samego początku jej spożycie miało negatywne dla zdrowia skutki. Nawet wczesne odmiany takie jak pszenica samopszapłaskurka nie były dla człowieka zdrowe. Znane są doniesienia już z roku 100 n.e. dotyczące występowania celiakii.

Jednak dopiero zmiany genetyczne, dokonane w ostatnich 40-50 latach, w połączeniu z globalnymi zaleceniami spożywania coraz większej ilości pszenicy, doprowadziły do dzisiejszej tragicznej sytuacji. Te okoliczności zmieniły pszenicę z niezdrowego składnika naszej diety

w dietetyczną zmorę całej ludzkości.

Nie ma jednego składnika pszenicy, który odpowiada za wszystkie negatywne skutki zdrowotne związane z spożywaniem tego zboża. Gliadyna bezpośrednio wywołuje stany zapalne, ale również pobudza apetyt. Gluten odpowiada za występowanie stanów zapalnych w jelitach oraz centralnym układzie nerwowym. Lektyny sprawiają, że jelita stają się bardziej przepuszczalne dla obcych białek, które wywołują schorzenia związane z zapaleniem bądź reakcją autoimmunologiczną (np. reumatoidalne zapalenie stawów i toczeń rumieniowaty). Amylopektyna A odpowiedzialna jest za powstawanie otyłości brzusznej, tj. „pszenicznego brzucha”, która jest przyczyną stanów zapalnych, insulino oporności, cukrzycy, zapalenia stawów oraz chorób serca.

Jeśli chodzi o dolegliwości w układzie pokarmowym, głównym winowajcą jest zawarty

w pszenicy gluten oraz lektyny.

Najgorszym i najbardziej szkodliwym rodzajem glutenu są jego nowe odmiany będące owocem pracy genetyków. Zmiany wprowadzone w zakresie zbioru genów „D” („genomu”), które są charakterystyczne dla dzisiejszej pszenicy półkarłowatej (ang. semi-dwarf wheat] najprawdopodobniej doprowadziły do czterokrotnego wzrostu zachorowań na celiakię.         Tylko w ostatnich 20 latach zapadalność na tę chorobę podwoiła się. Mniej szkodliwy gluten występował w starych odmianach pszenicy takich jak samopsza i płaskurka – mniej szkodliwy, ale nie nieszkodliwy.

Gluten w każdej formie, a już szczególnie ten dzisiejszy, jest dla człowieka tak szkodliwy, że najlepiej byłoby się z nim całkowicie rozstać.

Rzecz jasna w całej sprawie nie chodzi tylko o to, ile ważymy. Liczą się również inne aspekty zdrowia, na które nawet cukier nie ma wpływu, takie jak zapalenia stawów, choroba refluksowa przełyku, zespół drażliwego jelita, wysypki, negatywny wpływ na mózg, zatrzymywanie wody  w organizmie itp.

owies rzeczywiście różni się znacząco od pszenicy. Jednak problem z owsem polega na tym, że niezwykle mocno podnosi poziom cukru we krwi. Miska gotowanej, ekologicznej, grubo mielonej owsianki bez dodatku cukru u osoby zdrowej zwiększy poziom cukru do 150 mg/dl, 200 mg/dl, czasami nawet więcej. U cukrzyka lub przedcukrzyka nawet 300 mg/dl po zjedzeniu owsianki nie jest rzadkością.

Gluten (glue po angielsku –klej) wręcz oblepia jelita, nie dopuszczając do prawidłowego wchłaniania odżywczych związków zawartych w trawionym jedzeniu.

Powoli, z dnia na dzień, podstępnie wykańcza delikatne kosmki jelitowe, upośledzając wchłanianie życiodajnych składników. Przez jego działanie po jakimś czasie może dojść do nieszczelności jelita, problemu z usuwaniem toksyn z organizmu i w następstwie do całkowitej nietolerancji glutenu, z chorobami autoagresywnymi włącznie.

Gluten, jest białkiem zawartym w kleistych rodzajach zbóż, w pszenicy, życie, jęczmieniu i owsie. Są to zboża szeroko wykorzystywane, właściwie codziennie w każdej kuchni. Począwszy od chleba, placków, ciast, płatków, a skończywszy na wypełniaczach w gotowych produktach spożywczych. Najsilniej nasz organizm reaguje na gluten zawarty w oczyszczonej pszenicy,       a z niewiadomych powodów ten schowany w owsie jest lepiej tolerowany nawet przez osoby dotknięte całkowitą nietolerancją glutenu – celiakią. Wzdęcia, bolesny i powiększony brzuch, migreny – to znak, że trzeba ograniczyć kontakt z tym tajemniczym panem G…

https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/2014/06/27/pszeniczny-brzuch-czyli-nie-bedziesz-zdrowy-dopoki-nie-odstawisz-pszenicy-i-to-pod-kazda-postacia/

http://www.montignac.com/pl/historia-nawykow-zywieniowych/

http://www.hellozdrowie.pl/jedzenie/pszenica-samo-zlo/strona/3

Często ludzie mnie pytają -więc co jeść? Oto kilka zdrowych przepisów:

  1. Kasza gryczana:

Placki z kaszy gryczanej

– 1 ząbek czosnku
– garść kiełków rzodkiewki
– świeżo mielony kolorowy pieprz
– szczypta cząbru
– 2 łyżki sosu sojowego
– trochę natki pietruszki
– szczypta kurkumy
– 2 szklanki ugotowanej kaszy gryczanej palonej
– 4 łyżki oleju sezamowego
– 1 czerwona cebula
– garść grubego szczypioru
– szczypta różowej soli

Do wysokiego naczynia wrzucamy składniki razem z olejem sezamowym i miksujemy, używając blendera na niskich obrotach. Do masy dodajemy posiekaną cebulę, gruby szczypior    i szczyptę różowej soli. Całość mieszamy łyżką, formując w ręku placuszki i smażymy na ceramicznej patelni z obu stron.

Makaron gryczany soba z pieczarkami i świeżą kolendrą

– paczka makaronu soba
– łyżka oleju kokosowego
– 2 ząbki czosnku
– 1 czerwona cebula
– świeżo mielony czarny pieprz
– utarty imbir (maleńki kawałek)
– szczypta nasion kolendry
– szczypta różowej soli
– szczypta utartej skórki pomarańczowej
– szczypta kozieradki
– 6 pieczarek
– łyżeczka sosu sojowego Tamari
– garść świeżej kolendry

Makaron gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Na rozgrzaną patelnię dajemy łyżkę oleju kokosowego i po kolei: posiekany czosnek, cebulę pokrojoną w pióra i przyprawy. Podsmażamy, delikatnie mieszając. Dodajemy umyte i pokrojone na plastry pieczarki, podsmażamy i dodajemy makaron, zdejmując patelnię z ognia. Teraz już tylko sos sojowy, świeża kolendra i gotowe.

Sałatka wiosenna z kaszą gryczaną i grillowaną gruszką

– 4 łyżki ugotowanej na sypko kaszy gryczanej
– garść orzechów włoskich
– garść świeżego szpinaku
– 1 gruszka
– 1/2 zielonego ogórka
– 4 rzodkiewki
– łyżka czy duża szczypta świeżego majeranku
– szczypta czerwonego pieprzu
– pęczek koperku

sos:

– 2 łyżki oleju sezamowego
– łyżka sosu sojowego Tamari
– łyżka miodu
– 2 łyżki soku z pomarańczy

Do dużej miski wkładamy ugotowaną kaszę gryczaną, umyty i osuszony szpinak, pokrojonego ogórka, grillowaną gruszkę, podprażone orzechy, pokrojone rzodkiewki, majeranek, koperek i doprawiamy czerwonym pieprzem. Delikatnie mieszamy, najlepiej dwiema dużymi łyżkami.

W kubku mieszamy olej sezamowy, miód, szczyptę pieprzu, sos sojowy i sok pomarańczowy. Można dodać odrobinę zimnej wody. Polewamy całość i wcinamy ze smakiem.

Maia Sobczak – dietetyczka holistyczna, wegetarianka. Uwodzi pięknym, zdrowym i smacznym jedzeniem oraz świadomym podejściem do życia. Ćwiczy jogę, kocha zwierzęta, segreguje śmieci i uważnie obserwuje rzeczywistość. To ona właśnie propaguje kasze: www.qmamkasze.pl;

B.     Kasza jaglana:

Trzy przepisy na kaszę jaglaną

Kasza jaglana ze świeżym majerankiem

– filiżanka kaszy jaglanej
– kawałek świeżego imbiru
– łyżka masła
– łyżka pestek słonecznika
– garść świeżego majeranku
– łyżka sosu sojowego Tamari (bez glutenu)

Kaszę jaglaną płuczemy na gęstym sicie, przelewając kilka razy wrzątkiem. Podprażamy

w suchym garnku, dodajemy kawałek imbiru, szczyptę soli i zalewamy dwiema filiżankami wrzątku. Gotujemy pod przykryciem, aż wchłonie całą wodę.

W tym czasie podprażamy słonecznik na małej, suchej patelni. Do miski nakładamy 4‒5 łyżek gorącej kaszy, dodajemy łyżkę masła, uprażone pestki słonecznika, świeży majeranek i łyżkę sosu sojowego.

Smoothie jaglane z truskawkami

– 3 łyżki ugotowanej kaszy jaglanej
– kubek obranych i umytych truskawek
– świeża bazylia 6 listków
– filiżanka mleka migdałowego

Wszystkie składniki miksujemy i upajamy się tym niezapomnianym smakiem lata…

Jaglanka waniliowa

– filiżanka kaszy jaglanej
– garść rodzynek
– garść pokruszonych migdałów bez skórki
– łyżeczka masła
– mleko jaglane lub ryżowe z wanilią
– szczypta cynamonu
– szczypta kardamonu
– szczypta soli
– starta skórka z limonki

Kaszę przygotowujemy w taki sam sposób. Podprażamy w garnku, dodajemy łyżeczkę klarowanego masła i mleko ryżowe waniliowe w proporcji 1:2. W połowie gotowania dodajemy garść rodzynek, migdałów, cynamon, kardamon, sól i skórkę tartą z limonki. Serwujemy posypaną sezonowymi owocami, najlepiej lekko kwaśnymi i nieziemsko pachnącymi.